poświąteczny pociąg Twierdza
To zdecydowanie była fotka dnia 🙂
wokół Wolsztyna
W sobotni ostatni dzień wiosny wybrałam się w końcu do Wolsztyna.
Szczęścia do pogody nie miałam za grosz, akurat gdy parowóz pokazywał się na horyzoncie, to słońce było za grubymi chmurami co najmniej. Lub fociłam w deszczu. No cóż, taki jest żywot fotografa 😉
uciekający parowóz…
Miałam rozkład. Zajeżdżam na miejsce, pół godziny wcześniej. Myślę sobie, rozejrzę się, czasu sporo. Zawiązuję sznurowadło, a tu z tyłu gwizd! I powiedzmy, że byłoby ok, gdyby nie… mój aparat. Włączam, a on nic! Ożył po chwili, no ale efekt jest taki:
Hmm, miałam nie gonić, ale… taki psikus, więc wsiadam w autko i rura.
Dogoniłam, miejsce całkowicie przypadkowe i na szybko, gdziekolwiek, bez planu, ładu i składu.
Następny stop w Grodzisku. I tu znów nie zdążyłam… Uciekł mi 😉
No cóż, rozpadało się, ale chciałam jeszcze odwiedzić lotnisko w Kąkolewie. Na mapie było tuż obok, więc nie wahałam się. Jeżdżę po wsi, szukam i szukam, nic nie ma. W końcu zapytałam rolnika, okazało się, że to nie to Kąkolewo! Jedno jest tu, jedno jeszcze obok Lezzna, a to właściwe po drugiej stronie Grodziska. Nieźle się z panem uśmialiśmy!
poooociągi
Spotkanie na szlaku
Pyra w Stęszewie
Mam i ja 😉