a po drodze…
… to oczywiście nie mogłam nie zatrzymywać się po drodze 😉 Tym razem było całkowicie spontanicznie, bo i czasu na zwiedzanie niezbyt wiele, więc tylko to, co wpadło mi w oko. O dwóch miejscach tylko wiedziałam wcześniej: o Miłosławiu i Ciążeniu. Reszta – spontan 🙂
A więc oto Kołaczkowo
Rataje
Ciążeń
Mikuszewo
Miłosław
Winna Góra
Brzezie
Były też dwa miejsca, z których nie ma fotek. W jednym ewidentnie była jakaś posiadłość, zostały jakieś chyba magazyny i były folwark, ale po pałacu czy dworze ani śladu. W drugim miejscu pałac jest własnością prywatną i schowany jest całkowicie wśród parkowych drzew. Szkoda, może zimą coś dałoby się dojrzeć. Miejsce to Chudzice.
Śnieciska
W Śnieciskach zatrzymałam się tylko na chwil kilka, po drodze, spiesząc się już na konferencję (która okazała się ciekawa, aczkolwiek szkoda było mi trochę takiego ładnego dnia…).
Oto piękny drewniany kościółek
I w środku
W parku obok jest dwór, w którym obecnie jest szkoła.
O wiele ciekawszym obiektem zdaje się stara gorzelnia.
Brama do parku
zwiedzanie dalszej Wielkopolski
Parowóz też musi odpocząć… Więc w przerwie między jednym kursem a drugim, pozwiedzałam nieco okolicę.
Na początek pałac we Wroniawach.
Kościół w Przemęcie widać już z daleka.
W Siekowie jest pałac, w którym obecnie mieści się szpital neuropsychitryczny. To już drugi taki szpital, który spotykam w pałacu. Hmmm, fajnie mają pacjenci 😉
Dwór w Kluczewie chowa się prawie całkowicie za wysokim murem. Zresztą, trudno się dziwić, też bym nie chciała, żeby co chwilę ktoś mi zaglądał na podwórko 😉 To jedyna sensowna fotka, jaką udało mi się zrobić.
W Barchlinie stoi sobie willa tudzież dwór. Z nazwą miejscowości trochę zamotka, niby jest Barchlin i Brachlin na mapie, a w rzeczywistości wygląda to tak, jakby był tylko Brachlin…
W Popowie Starym też jest pałac. I też schowany za zamkniętą bramą. Przy bramie szyld, że niby wesela itp. a nawet zerknąć nie można. Dziwne…
W miejscowości Bucz jest piękny drewniany kościółek
i pałac, w którym jest szkoła.
Zapadające ciemności nie zniechęciły mnie do zwiedzania, chciałam odwiedzić jeszcze dwa miejsca, między innymi dwór w Starej Dąbrowie.
A w najpiękniejsze miejsce trafiłam już niestety po ciemku… Już wjeżdżając do miejscowości Gościeszyn widać pięknie stylizowany mur, który otacza całą posiadłość. A za murem kryje się piękny pałac.
Jarogniewice
Przez Jarogniewice przejeżdżałam nieskończoną prawie ilość razy. I dopiero wczoraj zatrzymałam się na chwilę (na więcej nie było czasu), żeby zrobić kilka fotek osiemnastowiecznego pałacu.
Pałac z tyłu:
I dobudówka, która bardziej mi się spodobała niż sam pałac.
znów przez Wielkopolskę
Pogoda była we wtorek piękna, więc nie wytrzymałam i znów pojechałam na wycieczkę. Niezbyt długą tym razem, bo dzień szybko się skończył, ale coś trzeba robić, nawet zimą 😉
Pierwsze miejsce to piękny dziwiętnastowieczny pałac w Będlewie.
Szkoda, że nie można wejść do środka, ponoć zachował się autentyczny wystrój.
Szczerze mówiąc z powodu reklam stojących przy drodze na południe, myślałam, że hotel mieści się właśnie w pałacu. Tymczasem hotel, sale konferencyjne i restauracja znajdują się w całkiem nowych budynkach obok.
Przy bramie jest też mały budynek strażnika.
Pałac od strony stawu
Następne miejsce to Modrze, do którego trafiłam całkiem przypadkowo, bo nie było tego miejsca na moim planie wycieczki. A okazało się, że i tutaj znajduje się neorenesansowy pałac Baarthów, też z XIX wieku.
Wygląda na całkiem niedawno odnowiony.
Kolejny przystanek zrobiłam w Szczepowicach. Tutaj również jest piękny neobarokowy pałac, który w praktyce działa jako ‚ hotel, centrum konferencyjne oraz ośrodek wypoczynkowy’.
W Granówku w dużym parku z kolei jest pałac w stylu póznoklasycystycznym. Trochę niekonsekwentnie od frontu ozdobiony wysokimi jońskimi kolumnami, z tyłu wygląda bardziej ‚swojsko’.
Jeszcze niedawno działało w nim przedszkole, po którym została tylko tablica i zero żywego ducha. W parku nieopodal miejscowi panowie spędzają wolny czas.
W pobliskim Granowie jest ładny drewniany kościółek oraz dwór, który wygląda dość dziwnie.
A to za sprawą późniejszych dobudówek. Obecnie mieści się w nim biblioteka.
W Granowie jest też piękny stary dworzec kolejowy, choć jak i ten w Szreniawie mocno stracił podczas modernizacji linii.
Kolejny, podobnie piękny dworzec jest w Strykowie
A jeśli chodzi o Strykowo, to nie koniec atrakcji, bo niedaleko, nad jeziorem, jest piękny i w niespotykanym jak na Wielkopolskę stylu zamek von Treskov.
Nieco dalej, na drugim końcu Jeziora Strykowskiego, w Sapowicach jest eklektyczny dziewiętnastowieczny pałac.
Obecnie jest tutaj Dom Pracy Twórczej Biblioteki Raczyńskich.
Mam wrażenie, że okolica przeżywała jakiś boom w XIX wieku i kto żyw, budował tu zamki, pałace i dwory 😉
W Trzcielinie trochę się zakręciłam. Szukałam dworu, najpierw trafiłam do dawnego folwarku, gdzie owszem, stoi coś na kształt dworu, ale mało ciekawe.
Gdy już miałam ruszać w dalszą drogę, przez przypadek, przy głównej drodze odkryłam jeszcze dwa budynki, które mogły być tym właściwym dworkiem. Oto jeden z nich
Koniec końców okazało się, że dworów w Trzcielinie faktycznie było trzy 😉 Historia jest dość skomplikowana, najpierw były w jednym majątku, później sprzedane jako trzy osobne, aby później znów się ‚zjednoczyć’. Dziś zamieszkane jako wielorodzinne.
I na koniec dnia bardzo wyczekane Konarzewo. Dawno już miałam je w planach, bo na wzmianki o barokowym pałacu z XVII wieku trafiałam co rusz. Warto było przyjechać, bo pałac jest piękny, bogato zdobiony licznymi sztukateriami.
Szkoda tylko, że od frontu przesłaniają go dwa rzędy tuji. Okolica niestety jest brudna, na boisku pełno potłuczonych butelek. Pałac wygląda na opuszczony, choć jest wciąż w dość dobrym stanie, przynajmniej z zewnątrz.
W pałacu gościł swego czasu Napoleon, a Tytus Działyński tutaj właśnie założył bibliotekę.
W Konarzewie jest też ładny kościółek.
zakątki Wielkopolski: Szamotuły
Zachciało mi się zrobić kolejną wycieczkę po Wielkopolsce. Pogoda dość ładna, choć temperatura koło zera i znów przemarzłam jak cholera, mam nadzieję, że nie przegięłam!
Pierwszy przystanek zrobiłam w Napachaniu. Jest tam piękny pałacyk, mijany zwykle w pędzie. Tym razem postanowiłam się zatrzymać i zrobić kilka zdjęć.
Szamotuły to małe miasto na północ od Poznania. Znam je dość dobrze, choć zawsze tylko przejazdem, więc tym razem pojechałam specjalnie, żeby zwiedzić je porządnie.
Jest tam zamek, którego początki pamiętają piętnasty wiek. Od tamtego czasu pozostał właściwie niezmieniony, przechodząc tylko po drodze małe remonty. Prezentuje się dość skromnie z zewnątrz.
Za to wewnątrz mieszczą bardzo ciekawe ekspozycje. W jednej z oficyn jest wystawa etnograficzna.
W samym zamku komnaty dawnych właścicieli
i Sala Rycerska
Jest też i Baszta Halszki, w której księżniczka była ponoć więziona. Ale być może jest to tylko opowieść, która przyciąga uwagę. Dziś już tak naprawdę nie wiadomo, jak to było.
A to szamotulska kolegiata.
Nie byłabym sobą, gdybym nie weszła na cmentarz. Znalazłam kilka ładnych nagrobków i inskrypcji.
Na koniec pojechałam jeszcze do Baborówka. Przy poprzedniej wizycie nie udało mi się znaleźć dworku, okazało się, że jest on przy stadninie koni.
Słonko już powoli zaczynało zachodzić, a ja byłam tak przemarznięta, że powiedziałam sobie, że nie wysiadam już z auta. Po czym wysiadłam jeszcze ze sześć razy 😉 Dla takich widoków:
noworoczne zwiedzanie
Przy okazji Nowego Roku było też i nieco zwiedzania 🙂
Ratusz w Kórniku
I kościół parafialny
I kościółek w Koszutach
Był tam też i dworek, ale zbyt ciemno już było, żeby go sfotografować.
A to fara w Środzie
A u mnie na ścianie zawisł nowy kalendarz. Z bimbami 🙂 Tradycję nieco złamałam, bo od wielu lat mam kalendarz z BG. No ale tym razem pani dała mi cały po angielsku. Nie wiem, czy przez pomyłkę, czy tylko takie były? Więc dziś pojechałam do zajezdni i przywiozłam inny 🙂
wycieczka po Wielkopolsce – część druga
Ze Słopanowa podążyłam już w kierunku Obrzycka.
A ponieważ po drodze zauważyłam kościółek, to od razu skręciłam w boczną uliczkę, żeby go obejrzeć. Okazało się, że to obrzycki kościół parafialny. Niestety akurat trwała msza, więc w środku zbyt wiele zobaczyć się nie udało, ale kościółek z zewnątrz też bardzo ładnie się prezentuje.
Na przyległym cmentarzu jest kilka ciekawych nagrobków.
A obok stara plebania, wokół której ganiają łaszące się koty.
Herb nad drzwiami wejściowymi
Najpiękniej wygląda kościółek, gdy ogląda się go zza Warty.
Do obrzyckiego zamku jedzie się uliczką, z której też piękne widać dolinę Warty.
Zamek właściwie położony jest w miejscowości Zielonagóra. Nie wiedziałam wcześniej, że tak blisko Zielonej Góry jest jej imienniczka. Cóż, życie bywa zaskakujące.
Zamek jak dla mnie właściwie wygląda jak pałac.
Jest piękny – niedawno został odnowiony z funduszy europejskich.
Tutaj też nie mogło zabraknąć herbu.
Najbardziej podoba mi się wieża zegarowa, z dwoma zegarami – tradycyjnym i słonecznym. To coś dla mnie 🙂
Wejścia do owej wieży pilnują dwa baśniowe stworzenia – groźne gryfy.
Do zamku przylegają dwie oficyny – każda inna i każda piękna
a także bażantarnia – cokolwiek by to miało znaczyć. Budyneczek jest w każdym razie równie ładny jak te poprzednie.
Ponieważ zamek położony jest właściwie na skarpie Warty, można zejść w dół na jej brzeg.
A dla romantycznych dusz romantyczny mostek 🙂
Z Zielonejgróy pojechałam jeszcze kawałek na północ, żeby obejrzeć szachulcowy poewangelicki kościółek w Piotrowie
który chowa się wśród starych drzew.
Słonko powoli zaczęło już zachodzić, więc czas już był podążyć do samego Obrzycka, które zostawiłam sobie na koniec. Zatrzymałam się na rynku, gdzie znajduje się ratusz
i ładne kolorowe domki.
Uliczką biegnącą na wschód
idzie się na Plac Lipowy. Ech, jak miło byłoby mieszkać w miejscu o takiej nazwie!
Na Placu Lipowym jest stary ewangelicki kościół, który widać już z daleka.
Nie jest on co prawda tak stary, ma zaledwie sto lat 😉 ale teraz ponoć stoi nieużywany. A szkoda, bo zdaje się w ogóle niezniszczony.
I żal, że ktoś wpadł na idiotyczny pomysł dobudowania do niego obecnego ośrodka kultury. Nie wygląda to zbyt pięknie, z reklamą pepsi i gołymi cegłami. Moje poczucie piękna nie mi pozwoliło uwiecznić tego barbarzyństwa na fotkach.
Na pożegnanie jeszcze rzut oka na domki przy Lipowym Placu
I pora wracać do domu, bo robi się ciemno i zimno 😉 Fajna to była wycieczka, zobaczyłam wiele ciekawych miejsc, o których dotąd pojęcia nie miałam.